piątek, 28 grudnia 2012

Zbiór. Wiadomości do i o jednym. II



"Nie znoszę pisać sms'ów. To ograniczające!"



"Zadaje Pan pytanie - już układam odpowiedź. Nie zdążę jej ułożyć - Pan już się żegna. Jestem zdezorientowana. Tak się nie robi!"


"Cóż to za konfrontacja? Przecież nie istnieje! Nie jestem mądra, wariacie! Przepraszam. ;)"

"Przeczytawszy wiadomości od ciebie (wszystkie!), zasypiam z uśmiechem na twarzy, o tyle szerszym, o ile w stosunku do dnia poprzedniego dłużej mi to zajęło. Miłość?"
- Niekiedy czuję się josephograndowsko. Nie daję sobie jedynie tyle czasu, ile miał on. Gorzej kończę? Oby nie! Oby?




Chciałabym mieć pozytywkę (choć nigdy mi się nie podobały - pachniały horrorem) ze wstępem "Mistletoe & Wine".



Grudzień, a ja przypominam sobie ostatni dzień wypoczynku w Międzyzdrojach, który miał być przedostatnim. Pobyt skrócony z powodu deszczu, w którym tak miło żegnało mi się z miasteczkiem. W ciepłej bluzie (wreszcie poza strefą alergenów) spacerowałam alejkami WPN. Liczyłam, że znajdę Yorka, ale go nie było. ;/ Znalazłam coś innego - część siebie. Chyba bardziej pasuje tu 'odkryłam'. W każdym bądź razie doszłam do nowych wniosków w bardzo przyjaznej atmosferze i to był charakterystycznie cudowny dzień wczasów.





Nie było was, więc nie wiecie, dlaczego akurat trzy zdjęcia, dlaczego podobne do siebie. To tajemnica! ;)


"Proszę by to od Ciebie pochodziło. Co jeśli to nie Ty a jedynie szkiełko?"

Do poczytania;)

środa, 26 grudnia 2012

Zbiór: Choiny I

Świąteczna choinka również miewa owoce, takie owocowe. W tytule obecne jest niezbyt udane słowotwórstwo. Grusza -> gruszka, jabłoń -> jabłko, choinka <- choiny. Oto niektóre z choin ... (miał być dwukropek, ale się wstydzę).

(usprawiedliwiając się nieco: moje myśli są równie nieogarnięte jak ja sama)

Jeeeej, czytam to teraz pierwszy raz P O   W E N I E i muszę przyznać, że łączę się z komentarzem Mickiewicza na temat własnej 'twórczości'. ;)

"Ktoś mnie musi obezwładnić i / "/" ("/"= a może w pierwszej kolejności) ratować ogół przed moim nieogarnięciem. Chociażby dla dobra ogółu."

"My mamy syndrom oczekiwania na księcia. To przerażające! Was teraz powinno się torturować pseudo-komediami romantycznymi w wersji animowanej. Poza milionami księżniczek znalazłby się może choć jeden prawdziwy książę. ;)"

 Piszę to w... interesujących warunkach, bardzo interesujących! Nie pytaj o nie, bo ci powiem, a nie chcesz!

"Fascynuje mnie słowo.
J 1, 1-18
Jest... mocarne! ;)
Ilość wyrazów - imponująca, a ich zbiór kombinacji ... 
Wartość kombinacji zależy od twojego wnętrza. Jesteś wartościowy?"

Siedziałam, bredząc zapewne, nie zapewne do 2 w nocy. Nie lubię snu! Kładąc, czuję się, że marnuję czas jeszcze bardziej, niż gdy leniuchuję. 

"Proszę by to od Ciebie pochodziło. Co jeśli to nie Ty a jedynie szkiełko?"


Oglądałam wczoraj pierwszy raz (co dziwne) "Pretty Woman". Pretty woman ... lalalala...



Do poczytania ;)

niedziela, 23 grudnia 2012

Wyjaśnienie

Nie obraziłam się! Ludzie!

Kilka minut po 10. Niedawno wróciłam z Mszy.
W pokoju czyściutko. Pisząc, co jakiś czas odwracam głowę w prawą stronę, by spojrzeć na okno. Mroźny widoczek przestrzeni. Ambitny dopatrzy się nawet Wisły, bardzo ambitny. ;) Czyste niebo, słońce. Oczy się otwierają szeroko, szeroko... i cieszą.


Zapewne przed świętami już mnie tu nie będzie. Życzę więc Bożego Narodzenia! Pięknych choinek, wzniosłej wieczerzy wigilijnej, bogatego (i przystojnego ;) ) Mikołaja, cudownie spędzonych chwil wśród wspaniałych, ważnych dla was ludzi, ale przede wszystkim właśnie Bożego Narodzenia, w sercach.

Nie chcę was torturować kolejną serią 'świątecznych przebojów' ;) .
Abstrahując od klimatu jednego z najpiękniejszych tygodni w roku, polecam dwa utwory:
niespodzianka I
niespodzianka II
Ponownie "niespodzianka" to wyraz przesadzony. Po prostu nie chcę, byście wiedzieli, w co klikacie. ;)
Obie piosenki... uwielbiam. Już.
Obie mógłby mi ktoś zaśpiewać. Ach...

Oglądałam! Po raz setny z bogatą mieszaniną rozmaitych emocji. Różnicą tym razem było szczególne zwracanie uwagi na intelekt głównego bohatera. Dopiero teraz to dostrzegłam.
Chciałabym przeżyć tak wielką miłość, by w obliczu śmierci myśleć wciąż o tej jedynej osobie i mieć pewność, że ona czuje to samo, nawet się nad tym nie zastanawiać. J wspierający, podnoszący na duchu, opiekuńczy mimo paskudnych warunków, zamarzający w oceanie paniki, mnie roztkliwił, rozmarzył. Jeeeeeej...
Ogólnie po raz kolejny doszłam do podobnych wniosków. Film genialny. Ukazał tak wiele różnych postaw ludzkich wobec okrutnego wydarzenia, jak na przykład kobieta (której godności nie pamiętam, ups ;) ) jako jedyna w szalupie pragnąca wrócić z pomocą tonącym, jak ksiądz do końca głoszący Ewangelię, pogrążony w modlitwie, z twarzą pełną lęku, ale i swoistej pewności (przynajmniej dopóki utrzymał się na metalowej poręczy), jak pracownik statku wg mnie najbardziej zaangażowany w akcję ratunkową, zważający by nikogo zimnego, martwego, nieobecnego, wiosłem nie potrącić.
Wielu odbiorców oglądających film ponownie w momencie, gdy J wygrywa bilet, rozczulają się nad jego przyszłym losem, żałują go. On sam natomiast już w wodzie, w obliczu śmierci mówi, że wygrana ta jest dla niego wielkim szczęściem wbrew wszystkim szanownych "nam". Takie niesforne wytknięcie języka przez reżysera, przewidującego, genialnego.


Wesołych Świąt!



(Bądźcie zawsze gotowi na koniec świata.)


Tłumacząc: "D" A.M. IV, 48-50. Rozszyfruj, Dante. ;p


Do poczytania ;)

wtorek, 18 grudnia 2012

niespodzianka

NIESPODZIANKA ;P

Żadna niespodzianka, ale nie będziecie wiedzieli, w co klikacie i tak, i tak. ;)

Podoba mi się ta piosenka. Taka ... ciepła...  aż dziwnie.

(Dante jest opiekuńczy, nie jedynie przystojny.)

Do poczytania ;)

niedziela, 16 grudnia 2012

Atmosfera

Pierniczki, pierniczki, pierniczki...
Choinki, igliwie, ozdoby...
Mikołaje...
dookoła... A JA JUŻ SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ tych kilku cudownych dni w roku.
Podobno nie będzie śniegu. To znacznie zmniejszyłoby stopień dziecięcej frajdy, ale przeżyję. ;)

Ostatnio nie piszę tu. Częściowo z braku czasu, częściowo z braku weny. Tak bywa ;)

Czujecie już tą atmosferę? Unosi się w powietrzu, ale tak bardzo bardzo da mi się wyczuć dopiero w dzień wigilii klasowych. Tak, wtedy okres świąt zaczynam w mojej głowie.

A same święta... kojarzą mi się z długaśną kolejką wierzących do Komunii. Strasznie się wtedy cieszę. Nawet jeśli tylko raz w roku większość z tych osób do Kościoła wejdzie, to i tak ich widok przyjmujących Pana Jezusa jest ... cudowny.



Proszę Pana,
mi się wydawało, że zaczynam pojmować. Muszę przyznać, że rzekoma prawda była... obiecująca (miałam z niej frajdę że heeeeeej). Z tym że obecnie jakoś tak słabiej wierzę w to bum, w ten wybuch. Nie, że bym nie chciała - wątpię, że Pan chce. Aaaaaale ja jestem cierpliwa. Czasami bywam cierpliwa. Rzadko wykazuję się cierpliwością, ale SIĘ POSTARAM! Ojej, już by się Pan tak nie czepiał słów, a raczej mnie utwierdził w przekonaniu o 'prawdzie rzekomej'.


AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaa! Święta...


Muszę kupić prezenty! <przerażenie>

The Corrs - "What can I do"

Do poczytania ;)

wtorek, 4 grudnia 2012

Rodzeństwo

Jestem nieobiektywna. Mam różny nastrój w różnych momentach. I trudno!

Rodzeństwo to wielka łaska. Dzięki niemu w pewien, choć taki tycityci, sposób, patrzy się inaczej na świat. Jednak otoczenie również, znając rodzeństwo na każde z nich inaczej patrzy, przez pryzmat brata/siostry. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
I powiem wam, że nieszczególnie mi odpowiada posada tej 'akurat' wobec tej 'idealnej'. Nie chodzi mi bynajmniej o ambicję bycia naj(wszystko). Mam na myśli raczej to, że czuję się na uboczu, na marginesie kartki własnej siostry i chociażbym, nie wiem jak, się starała, nie przeskoczę przez różowawą przepaść.
Kocham, ale będąc nierówno traktowana i wiecznie gorsza, mam awersję. Chcę, ale nie potrafię...
nawet przymierzyć po niej głupi płaszcz. To siedzi w głowie, w pewien sposób mnie uzależnia, w pewien więc sposób ogranicza. Nie chcę być ani uzależnioną, ani ograniczoną, więc źle mi podwójnie.
Błędne koło się zatacza. Jutro wstanę, jeśli wstanę, i będę miała powtórkę z codziennej rozrywki. Moja ulubiona monotoniczność.

Nie chcę być lepsza, nie chcę być taka sama, chcę siebie samą satysfakcjonować.
A jeśli myślicie, że jestem ograniczona do wyglądu, to mnie ranicie!



Robię wszystko, żeby tylko nie uczyć się historii.

Dziś o 20:25 na TVP Kultura "Opis obyczajów" (spektakl) ! Oglądajmy. ;)


Zbliżają się święta. Dziś pierwszy raz (w ciągu dnia) mogłam popatrzeć na fascynujące, różnorodne płatki śniegu swobodnie i spokojnie opadające na ziemię. Uwielbiam, gdy biały puch stopniowo zasłania szare  chodniki, smutne niebo rozpromienia swoim blaskiem, chowa tak wiele... Kocham wpatrywać się w spokój, który towarzyszy płatkom, tak odległy od dzisiejszego pędu, wiru... Przepadam za widokiem wprost idealnej zaspy śniegu, gładkiej, puszystej, cudownej. Biały puch budzi we mnie spokojne, niewinne dziecko, gładzi troski i nie wiedzieć czemu, powoduje uczucie bezpieczeństwa... a to tylko zamarznięta kropla wody.



Mam fazę na święta. Kocham ten czas i oto jeden z objawów tej miłości:
Dean Martin - "Let it snow!"


Do poczytania ;)

piątek, 30 listopada 2012

Werterzy

Jest mi straaaasznie źle. Źle, bo nie czuję się akceptowana taką, jaką jestem i źle, bo sama siebie nie akceptuje.
Źle mi ze sobą.

Jestem zbyt wrażliwa, nadwrażliwa również i to paskudnie utrudnia wędrówkę. Wystarczy, że ktoś nieporadnie skonstruuje swą wypowiedź, a ja roztrząsam to i się zadręczam, bo czuję się zraniona. To źle, bardzo źle.
Pół dnia spędzam w szkole, wracam -> obiad, potem -> uczyć się, kończę o 20 i nie idę do rodzinki, wybieram internet, bo z całej listy dostępnych osób, zawsze ktoś napisze, ktoś ZAINTERESOWANY tym, co się u mnie i ze mną dzieje. Niestety nie odniosłam wrażenia jakoby to moich bliskich interesowało. Wczoraj np. opowiadałam coś mamie, a ona w pewnym momencie przerwała mi i zapytała, 'czy kolacje to ja zjadłam?', do tematu wrócić mi już nie dała. Żalę się, wiem, ale i jednocześnie obrazuję to, co mówię, więc może nie jestem tylko marudą. ;)
Będąc kilkuletnim maluchem, za każdym razem, kiedy tata wyjeżdżał wieczorem do pracy, biegłam do niego, nim poszłam spać, bo nie chciałam go urazić, niepożegnaniem się na koniec dnia. Jeszcze by się zasmucił...

Jest mnóstwo sytuacji, które udowadniają moją zbytnią wrażliwość. Taka jestem... ;/


Źle mi!
W tym świecie Werterzy cierpią. Chyba w każdym świecie cierpią oprócz jednego - tego, którego sami są autorami, a mieści się w ich wyobraźni.

Rozpoczynając ten post byłam maksymalnie rozżalona... Rozmowa z pewnym rodzeństwem na tyle mnie zajęła, że pisząc tu 'na raty', odcięłam się trochę od tych smutków. Dziękuję ;)


A co do Werterów jeszcze...
Zawsze jest JAKIEŚ  wyjście, niestety nie zawsze właściwe. Samobójstwo JEST wyjściem dla człowieka, któremu na świecie źle ze światem i ze sobą.

Do poczytania ;)

sobota, 24 listopada 2012

Zamkowa przyszłość

Zamykam oczy i widzę siebie w przyszłości w zamku. Staro-angielski styl, ogrody, życie nad klifem wśród odgłosu uderzających o niego fal. Życie spokojne, szczęśliwe, spełnione. Wśród ukochanych osób, w pięknym odnowionym miejscu...Daleko od miejskiego szumu, w świeżym powietrzu cieszyłabym się kolejnym porankiem.
Zawodowo też bym się jakoś spełniała. Z tej realizacji planów nie zamierzam rezygnować.

Z tym że w takim zamku czułabym się chyba szczęśliwa. Pod warunkiem, oczywiście, że obok mnie byłby książę.
Sama bym się tam bała. ;) Będąc tam bez towarzystwa, patrzyłabym na to miejsce raczej jak na stare przerażające zamczysko. ;)


Oto przykład realnego miejsca spełniającego punkty mojego marzenia:

Zamek Cawdor




Mogę wynająć komuś pokój? Jacyś chętni? ;)

Druga ewentualność:


Zamek Culzean

Dodaję. Będziecie wiedzieli, gdzie mnie za jakieś ... 15 lat szukać. ;)

Do poczytania ;)

piątek, 23 listopada 2012

Podryw

Sztuka ta mi obca. Nie potrafię jej nawet zdefiniować, tak do końca.
Cóż to niby jest? Zwrócenie na siebie uwagi (w pozytywny sposób)? Byś z kimś był, poznaj go.
Właśnie, może to tylko oryginalny sposób poznania kogoś? A później... sygnalizacja pt."uwaga! podobasz mi się".
Nieważne. ;)


Mnie nie 'wyrwiesz'. Mnie możesz zauroczyć swoim ja, poziomem rozmowy z tobą, tematami. Pomijając niebieską koszulę ;) , nie jestem powierzchowna. Po żartach to wywnioskujesz, ale błędnie, a skoro błędnie wnioskujesz, na mój temat nie wnioskuj wcale. Możesz utonąć w masie spontaniczności, analizy, pasji, nauki i ... miłości... ale nie do ciebie... Po cóż ci czepek komplementów, skoro w rozmowie natychmiastowo się wodą dławisz.


Na prawdę to leżę ja, na prawdę wtedy masz mnie. Zwariować ze szczęścia byś mógł, ale przecież nie jestem twoja. Mnie ma tylko Dante, jego jestem, kochany, nie twoja.




Czy mógłby mi się Pan z czegoś wytłumaczyć? Czemu doszukuje się Pan mnie, tej prawdziwej, powyżej i poniżej, a tu... TU... Pan nie patrzy?

Pan błądzi i błądzi. Mnie cierpliwości brak.
Po cóż to ciągnąć...
Ach, książę, ach...



Jestem świadoma tego, że czytacie, myśląc, że nie jesteście w temacie. Otóż jesteście. Na prawdę.
Uruchomcie szare komórki. ;D

Do poczytania ;)

środa, 21 listopada 2012

Głupota

Proszę Pana,
Pan się stanowczo za bardzo obawia, że jestem głupia. Pan się tak bardzo obawia, że nie potrafi dostrzec mej inteligencji.
Nie wszyscy knują, snują i wymyślają, niektórzy są i już, tu i teraz, tak i najlepiej jak potrafią.
To wszystko, proszę Pana.
Pan się lepiej wyśpi.

8nastka

Urodziny... kolejne.
Nie uznaję ich za jakieś szczególnie szczególne. Nie wydaje mi się, by (przykładowo) jakiś infantylny nastolatek o północy konkretnej daty miał szansę stać się natychmiastowo dorosłym. Nie oznacza to jednak, że nie składam życzeń z tej okazji. Wręcz przeciwnie. Na te właśnie konkretne urodziny staram się najbardziej, będąc świadomą, że ważne są dla tych, którzy je obchodzą.
Więc świeżym "dorosłym" WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! Obyście byli dojrzali wciąż (jak wcześniej) lub stali się wreszcie dojrzali. ;D

Nie sto lat, nie nawet szczęścia, a mądrości wam życzę.

Ja jeszcze osiemnastkę mam przed sobą, chyba mam. Kuzynki uparcie wmawiają mi (znajomi również), że pierwszy raz mnie upiją. Koliduje to nieco z moimi planami. Otóż zamierzam być jedną z niewielu, którzy z tej okazji właśnie w ogóle NIE wypiją.Ciekawe, co z tych planów będzie. ;D




Wszystkiego najlepszego K.K.!
Właśnie wypisujesz mi jakieś farmazony na GG, z których wnioskuję, że albo jesteś zaprocentowany, albo nie mam przyjemności pisać z tobą.

(Nie dawajcie pisać innym w waszym imieniu. To nie jest zabawne dla osoby, która dostrzega przez to brak szacunku do niej.)

No ale: NAJLEPSIEJSZEEEEEGO! Mądrości, spełnienia, osiągnięcia celu, TEGO CELU i tych celów, na drodze wielu wartościowych ludzi, jak najmniej kłód. Staruchu! ;p


Obiecany Lexus:


Do poczytania ;)


środa, 14 listopada 2012

Koniec świata

Zostałam zaproszona na połowinki tuż przed końcem świata, czyli 20 grudnia (koniec świata ma nastąpić dzień później).
Kolejna "ciekawa" teoria na ten temat zainteresowała mnie bardziej po obejrzeniu po raz setny spotu telewizyjnego i po natknięciu na billboardy łaskawie informujące o tym "pewnym" wydarzeniu.
Z oburzeniem stwierdzam, że chamskie jest sprzedawanie w takich realiach kalendarzy na rok 2013 i... PRZEPŁACIŁAM, kupując organizer na rok szkolny 2012/13. Za te kilka złotych mogłabym nabyć jakieś... ładne rajstopki na koniec świata.

Jak się ubrać na takie wydarzenie? Może doczekamy się wkrótce programów na ten temat dla pań np. na TVN Style. ;D Muszę to śledzić. ;)

Koniec tych żartów.
Wizja końca świata 21 grudnia jest potwierdzona. ;D Na wielu portalach czytamy o rozmaitych teoriach na ten temat.  Otóż tego dnia kończy się podobno, bo już pismo Science na bazie dowodów przedstawionych przez archeologów pracujących w gwatemalskiej dżungli temu zaprzeczyło, pełen cykl odliczania czasu. Mimo że w samej kulturze Majów nic nie wyszczególnia właśnie tego dnia, badacze doszukują się bezpośredniego powodu wielkiego końca.
Oto jedna z teorii, onetowa ;D

Może was to przekonuje, ale mnie bardziej martwi, że ktoś może w to wierzyć.
Przeżyliśmy już 31 grudnia 999 roku, "daliśmy radę" w 1412. Ba! Koniec świata 31 grudnia 1999 pamiętam nawet ja. ;D




Koniec świata, jakikolwiek będzie, może nas spotkać równie dobrze nawet za 5 minut, więc nie przejmuj się tym, co wokół ciebie dudni o "szczególnym" 21 grudnia. Żyj tak by być gotowym na bum i za 5 minut. Bynajmniej nie mam na myśli kupowania rajstopek!


Piotr Rubik - "Świat się nie kończy"
Teledysk cienki, ale chodzi o przesłanie.

 Oto tekst:
Zapowiedziano znów koniec świata
Ludzie widzieli znaki na niebie
A ja z radością na koniec świata,
Na koniec świata biegnę do Ciebie, do Ciebie, do Ciebie….

Świat się nie kończy, świat się zaczyna

Miłość to świata sens i przyczyna
Dopóki kocha się dwoje ludzi
Słońca na niebie Bóg nie ostudzi
Dopóki kochasz mnie a ja Ciebie
Bóg nie zagasi słońca na niebie
Dopóki miłość nas dwoje łączy
Świat się zaczyna, świat się nie kończy
Świat się zaczyna, świat się nie kończy
(Nie kończy się, świat się zaczyna
Miłość to świata jest sens i przyczyna
Świat się nie kończy, świat się zaczyna
Miłość to świata sens jest i przyczyna)

Zapowiedziano znów świata koniec

Ktoś wielkim głosem woła na trwogę
A ja przybiegłam na świata koniec
I pocałować w końcu Cię mogę, mogę, mogę mogę…..

Świat się nie kończy, świat się zaczyna

Miłość to świata sens i przyczyna
Dopóki kocha się dwoje ludzi
Słońca na niebie Bóg nie ostudzi
Dopóki kochasz mnie a ja Ciebie
Bóg nie zagasi słońca na niebie
Dopóki miłość nas dwoje łączy
Świat się zaczyna, świat się nie kończy
Świat się zaczyna, świat się nie kończy
(Nie kończy się, świat się zaczyna
Miłość to świata jest sens i przyczyna
Świat się nie kończy, świat się zaczyna
Miłość to świata sens jest i przyczyna)

Zapowiedziano znów świata koniec

Znane jest miejsce, znana jest data
A ja przybiegłam na świata koniec
Żeby Cię kochać do końca świata, do końca, do końca świata…

Świat się nie kończy, świat się zaczyna

Miłość to świata sens i przyczyna
Dopóki kocha się dwoje ludzi
Słońca na niebie Bóg nie ostudzi
Dopóki kochasz mnie a ja Ciebie
Bóg nie zagasi słońca na niebie
Dopóki miłość nas dwoje łączy
Świat się zaczyna, świat się nie kończy
Świat się nie kończy, świat się zaczyna.


Ja kocham! Bądźcie spokojni. ;D
Taki żarcik.

Bądźcie dobrymi, uczciwymi ludźmi, oddanymi Bogu, a nie będzie was ta wizja w ogóle przerażała. Serio.

A tak w ogóle koniec świata dla mnie to stanięcie przed sądem ostatecznym, koniec ziemskiego życia. Dla wielu koniec świata nastąpił dzisiaj, nastąpi jutro, zazwyczaj - niespodziewanie. Nie możemy być pewni 21 grudnia ani żadnej innej daty. Nie jesteśmy pewni jutra.

Taka do posłuchania: Justyna Szafran - "Dante". Do interpretacji ;) Przypomina mi wakacje, a konkretnie ten czas spędzony w domu, kiedy z siostrą uczyłyśmy się to dobrze wyśpiewać.

Do poczytania ;)

niedziela, 11 listopada 2012

Książę z bajki

Spotykam kogoś wyjątkowego. Wyjątkowego pod wieloma względami. Wyjątkowo podobnego do mojego wymarzonego księcia z bajki. Po prostu wyjątkowo wyjątkowego w swej wyjątkowości. Rozumiecie? ;D   Zakochuję się. W tempie zawrotniejszym, jeśli jest nosicielem niebieskokoszulowca ;). Pragnę lepiej zaznajomić się z obiektem westchnień - zazwyczaj się udaje.
Poznaję go, rozmawiamy... . Jest "tak fajnie, że heeeeej" i wtedy uświadamiam sobie, że coś w tej bajce się nie zgadza. Ja nie mam nic wspólnego z księżniczką, tą dla wymarzonego księcia. Po prostu na niego nie zasługuję.
I cierpię, bo usycham po godzinie braku kontaktu z księciem, i cierpię, bo nie pasuję do księcia, "więc pewnie mnie nie chce" i cierpię, wciąż wszystko dziwnie analizując.
Kocham, jak sądzę, więc powinnam dać mu spokój? Tak dla niego?
Snują się błędne domysły, nie mogę się uczyć, pracować... nic. Wypełniam falą bredni pamiętnik.

Książę zajęty swoim życiem wówczas robi to, co zawsze, tak, jak zawsze i tam, gdzie zawsze.

A ja tu cierpię?!






Do poczytania ;)

piątek, 9 listopada 2012

Seks

Dotrzymuję obietnic!


Wielu onieśmiela samo wypowiedzenie tego wyrazu, a przecież takie to ludzkie... Może za ludzkie?


Nie trzymam cię, droga O.W. w napięciu. Proszę:


"O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości albo chciwości niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, 4 ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne. Raczej winno być wdzięczne usposobienie. 5 O tym bowiem bądźcie przekonani, że żaden rozpustnik ani nieczysty, ani chciwiec - to jest bałwochwalca - nie ma dziedzictwa w królestwie Chrystusa i Boga. 6 Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowami, bo przez te [grzechy] nadchodzi gniew Boży na buntowników. 7 Nie miejcie więc z nimi nic wspólnego!"

Ef 5,3
Tematem moich rozważań jest seks przedmałżeński.

Dziś modne są różne "dziwne" i dziwne zjawiska, np. kobiety samotnie wychowujące dzieci z własnej woli, życie bez sakramentalnego ani nawet bez cywilnego "tak"... Mogłabym wymieniać i wymieniać. Nie w tym rzecz.
Chodzi mi o to, że seks to nie jest istota miłości do drugiej osoby. Żaden z tego również uczucia dowód. Jeśli jedynym objawem twojej miłości jest współżycie, w rzeczywistości nie kochasz, może co najwyżej pożądasz.

"Czy niektórzy ludzie nie uważają tego, który „nie wyszumiał się” w młodości za naiwniaka? Odwołują się do niepodważalnych, ich zdaniem, argumentów, mówiąc, że dorosły nie wytrzyma bez współżycia. To bzdura! Naturalnie, zgadzamy się,, że zachowanie czystości jest bardzo trudne, wymaga bowiem niezwykłej dzielności i wierności sobie, ale nie zapominajmy o jednym: jeśli prawo moralne wiele od nas żąda, to dogmat łaski i nauka o sakramentach daje nam wszystko, co jest potrzebne, aby wywiązać się z zobowiązań. W każdym chrześcijaninie, który pozostał wierny obietnicom chrztu świętego przebywa Bóg. Jaką pomoc daje Jego ciągła i czynna obecność oraz obecność Trójcy Świętej w głębi naszej duszy! Idźmy dalej, czy modlitwa nic nie znaczy? W szczególności nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny i do Najświętszego Sakramentu? Zazwyczaj przedstawia się surowe zasady moralności jako coś oderwanego od rzeczywistości, a jednocześnie pomija się wszystko, co Bóg ustanowił, obok prawa moralnego, aby nam dopomóc w jego przestrzeganiu. Patrzmy na całokształt religii, a nie tylko na jej wymagania dotyczące zachowania czystości."
 Wyszukałam na rodzinakatolicka.pl

Na temat seksu przedmałżeńskiego jest wiele informacji w internecie, książkach, encyklikach. Warto poszperać.
Ja sięgnęłam po "Trafiona przez piorun" Glorii Polo. Ta zaledwie 84-stronnicowa książeczka zawiera imponującą ilość mądrości na tematy bardzo nam wszystkim bliskie, życiowe, codzienne.
Szczerze polecam to świadectwo do przeczytania zarówno wierzącym jak i tym "mniej" lub wcale. Dr Gloria Polo to kolumbijska lekarka, którą trafił piorun i niemalże całkowicie spalił. Bożemu Miłosierdziu zawdzięcza odnowione ciało i mistyczne przeżycia, które pozwoliły jej na wgląd do własnej "Księgi Życia". Z drugiej strony rzeczywistości mogła powrócić do życia, by dać świadectwo tym, którzy nie potrafią uwierzyć. Dokumenty wypadku i inne materiały na ten temat znajdziecie na gloriapolo.net. Warto tam zajrzeć. Książeczka kupiona przeze mnie za 3,5zł (większość chyba stać? ;D)  jest o tyle niezwykła, że sięgnęły po nią nawet moje koleżanki-"ateistki". Zapewne bardziej zainteresowane historią wypadku, niż samym świadectwem, ale i tak mnie to cieszy.

Oto fragment związany z moim dzisiejszym przesłaniem:
"Musicie wiedzieć, że gdy ktoś ma pozamałżeńskie stosunki płciowe, (...) nieczyste duchy uczepiają się natychmiast tej osoby, oblepiają ją wszędzie, zaczynają od genitaliów, biorą w posiadanie ciało, hormony, osadzają się w mózgu, zajmują przysadkę mózgową, grasicę (glandula) i wszystkie neurologiczne miejsca organizmu ludzkiego oraz rozpoczynają produkcję mnóstwa hormonów, które pobudzają niskie instynkty. Przekształcają dziecko Boże w niewolnika swej żądzy, instynktów, pożądania seksualnego. Czynią z niego człowieka, o którym mawia się, że używa życia."
 "Gdy para małżeńska jest dziewicza, Bóg jest szczególnie uwielbiony. Bóg zawiera z nimi święte przymierze i błogosławi ich seksualność. (...) Gdy bierze się ślub w kościele jedynie z tradycji, nie wierząc w ten sakrament, błogosławieństwa nie ma."

Ostatnie zdanie nieco już odbiega od tematu. Nie mogłam jednak się powstrzymać. ;D




Witaj weekendzie. Tak marzę by choć raz się po prostu wyspać. Od września nie doświadczyłam tego daru.
Bez zbereźnych myśli proszę. Nauka, filmy, wyjazdy i tyle ;)

Do poczytania ;) 

niedziela, 4 listopada 2012

Marzenie

Trzymając nikomu niepotrzebny rzutnik już zdrętwiałymi dłońmi i w nie do końca normalnej pozycji, uparcie zapominam o tym, co rzeczywiste. Wpatruję się w żywą ekranizację moich małych marzeń realizowanych przez kogoś bliskiego w miejscu szczególnym ze szczególnych względów. Podziwiam. Nie zazdroszczę. Cieszę się, choć w środku szlag mnie trafia, że mając naście lat popełniłam już tyle "błędów", że tę realizację samej sobie uniemożliwiłam. Mam nadzieję, że te "błędy" przynajmniej po części przerodzą się w coś zaskakującego w przyszłości i nie będzie to samodzielnie wyłączający się laptop czy samodzielnie zmieniający się opis na GG czy po prostu samodzielnie zrzędząca ja.







Do poczytania ;)

sobota, 3 listopada 2012

Wyeksploatowanie

Ostatnio mam mało energii, chęci. Przepraszam.
Tematy za to napływają same.Na prawdę. Jedyne, czego brakuje, to zapał.

Trzy olimpiady mnie przerastają. Dziś, czytając o fascynującym procesie, jakim jest fotosynteza, zasnęłam. W ciągu dnia mi się to nie zdarza, tym bardziej ucząc się.
Uwierzcie mi, biologia rozszerzona fascynuje, przenosi wręcz w krainę jednorożców.

































To tylko cykl Calvina - faza ciemna fotosyntezy. Nie chcę nadto przerażać. ;D



1. Zaklinacz.
2. Napaleniec.
3. Komedia kobiecości.

Do poczytania ;)

czwartek, 1 listopada 2012

Ludwik Jerzy Kern


Świętych niby jest dużo,
Na każdy dzień
I od święta,
Ale biorąc pod uwagę tę liczbę ludzi, którzy dotychczas żyli,
To jest ich zaledwie jakaś tam jedna miliardowa procenta.
Różne wydały ich czasy
I bardzo rozmaite kraje -
Zresztą w mym przekonaniu, świętych jest o wiele więcej,
Niż się to oficjalnie podaje.

[...]

Nie noszą aureoli
Ani w antyfon nie pławią się w złotku,
Jeżdżą podobnie jak my, tramwajami.
A jednak są święci.
Tam, wewnątrz.
W środku.
Z pracy wracają do domu,
Sprzątają,
Robią kolację -
Do głowy nigdy nie przyjdzie nikomu
Wystąpić o ich kanonizację.
Dlatego dobrze chyba, że jest taki dzień przeznaczony
Specjalnie dla wszystkich tych świętych
Z imienia nieujawnionych.


Dzieło Ludwika Jerzego Kerna z  bodajże 1974 roku. Bardzo mi przypadło do gustu.
Zostawiam was z refleksjami.

Do poczytania ;)

poniedziałek, 29 października 2012

"Strażnik raju"

Nie mogłam  się powstrzymać.

Piotr Rubik feat. Grzegorz Wilk - "Straznik Raju"

Cudowny utwór, cudownie się śpiewa, cudownie głęboki... Tonę ;)


Do bram raju aż się wspiąłem
Żeby ujrzeć wreszcie rajski świat
Rzekłem - gadać chcę z Aniołem
Do siwego stróża spoza krat

Spytał nieba stróż o powód

Mej wędrówki do niebieskich bram
Rzekłem chcę mieć jakiś dowód
Że gdy minie czas - nie będę sam

Nie jest łatwo pojąć nawet to

To że co rano słońce świeci
Że świat będzie jakim stworzą go
Niepoczęte jeszcze dzieci

Zapytałem o sens w życiu mym

I o prawdę zapytałem
Rzekł - mój synu problem leży w tym
Żeś pobłądził życiem całym

Śmiał się nieba Stróż i wyznał że

Szkoda czasu na gadanie
Bo choć nawet czegoś dowiem się
To i tak się nic nie stanie

Nie, nie, nie

// Nie jest łatwo pojąć nawet to
To że co rano słońce świeci
Że świat będzie jakim stworzą go
Niepoczęte jeszcze dzieci // x2

Co się stanie z całym światem gdy

Odejdziemy w zapomnienie
I co zrobić ze swym życiem by
Ciut na lepsze świat odmienić

Nim meteor obok nóg nam spadł

Strażnik zabrał mnie do raju
A tam całkiem jak u babci sad
W którym śliwy zakwitają

// Nie jest łatwo pojąć nawet to

To że co rano słońce świeci
Że świat będzie jakim stworzą go
Niepoczęte jeszcze dzieci // x2 



Ilość odsłon bloga w ostatnich dniach mnie ... zaskakuje. Bardzo to miłe, ale czy to nie sprawka jakiejś bliskiej mi osoby? ;D

A przy najbliższej okazji poczęstuję was bardzo smacznym wierszem, ale to dopiero w czwartek. Zgadnijcie o czym będzie.;p


Do poczytania ;)

niedziela, 28 października 2012

Zniechęcenie

I mam ochotę uciec stąd ze świadomością, że niczego nie potrzebuję. Spać "gdzieś i już", wstawać o 11, po prostu żyć. Nie maszerować do szkoły na fizykę by dostać kosę, nie płakać, nie cierpieć, nie rozczarowywać się innymi wokół. Nie płacić podatków, nie biegać po urzędach. ;D

Nie wiem, czemu dostrzegam niemożliwość wykonania tego planu. Nie wiem, czemu nawet bym nie miała siły startowej.

Źle mi, bo jutro poniedziałek, bo pierwsza jest fizyka, na której mam mieć pracę klasową. Nie ogarniam tych zadań.
Źle mi, bo te trzy dni są przeładowane sprawdzianami, kartkówkami...
Źle mi, bo ktoś na kim mi zależy, nie dostrzega lub dostrzec nie chcę tego, co do niego czuję.
Źle mi, bo tata kupił baterie do wagi i się zważyłam. Wynik mnie ... PRZERAZIŁ!
Źle mi, bo tak i już!

Nie chcę jutro iść do szkoły. Pospałabym do 9, zrobiła śniadanie, poczytała książkę, posłuchała muzyki, pojeździła konno, wtulając dłonie w cieplutką końską sierść, chodziłabym codziennie do kościoła,  spotykałabym się ze znajomymi i byłabym szczęśliwa. Właśnie, byłabym?

Czuję, że te żale nie zasługują na post, ale gdzieś się muszę wygadać. Tu najłatwiej.

Werter





Do poczytania ;)

sobota, 27 października 2012

400, Lovelas

Dziękuję.
400 odsłon - tak równo, tak fajnie. Cieszę się, że ktoś czyta to, co tu skrobię. 400 to więcej wejść niż ja i moja kuzynka klikamy. Jeszcze raz dziękuję.

Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu. Ogrom pracy mnie przytłacza. Na ten weekend miałam zaplanowane wiele, ZA wiele, jak się okazało - kończy się sobota, a ja nie zrobiłam niczego. Rozleniwiłam się, a przecież MATURA SIĘ ZBLIŻA.
To ważny egzamin, wiem. Nie dyszcie mi jednak tego wycapslockowanego zwrotu nieustannie. Mnie to nuży i wcale nie motywuje.
Dziś obchodzę "400-lecie" (żartuję), więc nie będę przynudzać o maturze. Za rok to mi przesłoni okno na rzeczywistość, jeszcze za wcześnie.

Nie wiem, ile dokładnie, jednak kilka ostatnich postów ... przespałam, próbując was i siebie zadowolić linkiem. Na swoją obronę mam jedynie to, że wwwuje te nie były przypadkowe, na prawdę cenię wyszczególnione "obiekty". Śpiewałam te konkretne piosenki, ćwiczyłam i doszłam do wniosku, że niezależnie od tego, ile czasu temu poświęcę, nie wykonam piosenki jak Whitney czy Celine. (ale po cichu mogę, ok? ;))

Dzisiejszy post, który ... (UWAGA! zmartwię was) ... dopiero się zaczyna, dedykuję pewnej, jak dotychczas zaobserwowałam, wartościowej osobie, A.K., a także tym czterystu osobom, które kliknęły i, w niektórych wyjątkowo wytrwałych przypadkach, nawet przeczytały.

Nie wprowadzam już do tematu. Wejdźcie do niego sami, czytając. ;)

LOVELAS??? Kimże/czymże jest to dziecko XXI. wieku?
Nie powiem wam sama od siebie. Nie mam zielonego pojęcia. ;)
Stwór dziwny, gdyż nawet Google od razu nie przychodzi mi z pomocą. Z początku, zamiast opasłej, niekiedy niezrozumiałej, niekiedy niewłaściwej definicji w Wikipedia.org, wyświetla mi się... teledysk "utworu" Tomasza Niecika. Z całym szacunkiem dla tego "artysty", ale ... myślę... "CHAMSTWO! Wyjaśniać mi tu macie, a nie zaśmiecać głowę." Jednak nie słuchają ci nieokreśleni adresaci, gdyż jak byk widnieje kolejny tomaszoniecik. Szukam dalej, nieco zniecierpliwiona i... jest!!! Forum!!! Zawsze coś. :)

Zacytuję wiec owoc moich poszukiwań:
Lovelas - "1. mężczyzna/chłopak nadmiernie o siebie dbający, noszący włosy na żel, obcisłe [czasem damskie] spodnie, równie obcisłe koszulki. indywiduum to uważa siebie za najprzystojniejszego i mogącego mieć wszystkie 'laski'. 2. Chłopak który wszystkim opowiada o swoich dziewczynach, z każdą chce być, łatwo się zakoc**je i nie kryje się z tym 3. Mężczyzna, który ma nie wiadomo jakie zdanie o sobie. Uważa się za 8 cud świata . oczywiście jest przystojny, ale bardzo się z tym odnosi. Bawi się dziewczynami... Zazwyczaj ma kilka na raz 4. plejas, myśli że może mieć wszystkie dziewczyny, myśli że jest najpiękniejszy i takie tam... 5.Obiekt westchnień płci żeńskiej. Chłopak, który dba o siebie niemożliwie. Chodzi w obcisłych koszulkach (szuka ich cały dzień w Manufakturze). Od rana do wieczora siedzi na fotka.pl oraz GG. Potem wychodzi do Heaven. Myśli, że tam każda du*a jest jego... Od czasu, do czasu chce zrobić jakiś dym, ale mu nie wychodzi, bo jest po prostu lovelasem. Według statystyk najwięcej lovelasów nosi imiona: Artur, Damian, Marek i Antoni(na)."

Nie wiem, dlaczego naukowiec powyżej zacytowany tak ambitnie wyszczególnia różne (a w rzeczywistości wyjątkowo do siebie podobne) definicje. Chce się poczuć bardziej... encyklopediowo?

Wracając jednak do tego, co dla mnie istotne...

(hihihhi, "obcisłe [czasem damskie] spodnie".... rozwaliło mnie to.... hihi)

Wg mnie i po przeczytaniu tych głębokich, zacytowanych wyżej wypocin przyznaję, iż...
Lovelasa odbieram w podobny sposób do tej biednej artystki, wyśmianej lekko przeze mnie. (to tak dla żartu, nie ze złości czy czegoś innego, jeszcze gorszego)  To dla mnie osoba maskująca się nieco za zasłoną wyimaginowanych przez siebie ideałów, często wartościowa, jednak wstydząca się odkryć przez innymi, pokazać własnego wyjątkowego siebie na rzecz obcisłych spodni, żelu na włosach...

W mojej definicji widzę na tyle dużo, że zaczynam odkrywać w niej siebie. To chyba niedobrze. ;D


Dziękuję wam bardzo za to, że wchodzicie, za to, że czytacie, za to, że jesteście. Nawet jeśli weszliście przypadkowo, "nabiliście" te czterysta odsłon, a mnie utwierdziliście w przekonaniu, że warto się tu produkować.

Nie "zaszczycę" was dziś żadnym (nie)fajnym linkiem. Zbyt wiele razy wam to robiłam. Oszczędzę dziś mych cudownych odbiorców. ;D

I indywidualnie już....

KOCHAM!




Przepraszam za dużą ilość błędów.

Do poczytania;)

niedziela, 21 października 2012

Titanic

Po raz kolejny atakuję was "miłosnym smętem", jak niektórzy uważają.

Piękne teksty, niesamowite wykonania. Ja to doceniam i już ;)


Ostatni link (na razie) tego typu:
Celine Dion - "My heart will go on"

Oh, Jack. I PROMISE! ;D

Do poczytania ;)

czwartek, 18 października 2012

Śpiewam

 Tak, śpiewam sobie śpiewam. Osłuchane, wynudzone, ale tekst mi się podoba.
Maryla Rodowicz&Buntowniczka13 ;) taki duecik - "Wszyscy chcą kochać"
 Pośpiewajcie z nami ;D. Oto tekst:

Chuda jak słomka cizia blond
i z lichym torsem Starszy pan,
Tęga madame co z psiną
przez osiedle mknie,
Ruda z parteru i jej mąż,
Zrzęda w berecie lila-róż,
jurny fabryki Stróż
- o jednym tylko śnią

Wszyscy chcą kochać,
choć nie przyznają się.
Tak pięknie jak w kinie,
jak we śnie.
Wszyscy chcą kochać
do utraty tchu,
zmysły postradać bezpowrotnie...
Choćby raz,
jeden jedyny raz.

Głodna modelka, krawiec mruk,
Dama co z nagła wpadła w cug,
Grubas w tureckim swetrze,
Pijak z baru "Miś"
Grafik co preferuje jazz,
Aktorka w norkach, Fryzjer gej,
Wdowa co szlocha w noc
- o jedno proszą los

Wszyscy chcą kochać,
choć nie przyznają się.
Tak pięknie jak w kinie,
jak we śnie.
Wszyscy chcą kochać
do utraty tchu,
zmysły postradać bezpowrotnie...
Choćby raz,
jeden jedyny raz. x2


 Do poczytania;)

środa, 17 października 2012

Papieros

Papieros jeden, drugi, trzeci...
Ile dziennie wypalacie?
Myślę, że można natrafić na rekordzistów, nie szukając zbyt długo.

Wyjątkowo przykry jest fakt, że nałóg ten dotyka poważnie nie tylko dorosłych, ale i młodzież, która do papierosów nie powinna mieć w ogóle dostępu.
"Wyjątkowo mili" sprzedawcy czy "pomocni" dorośli znajomi, robiąc "przysługę", pozwalają na to, byśmy siebie niszczyli nie tylko organizm, ale i naszą psychikę (w końcu to jednak uzależnienie).

Nie palę i odradzam. Wolę być człowiekiem wolnym jak najbardziej się da. Nie chcę się na własne życzenie poniekąd pozbyć możliwości decydowania o samej sobie. Ponadto uważam, że palenie nie ma najmniejszego sensu. Papierosy nie są tanie, a wypalane ich w dużej ilości tym bardziej. Z całym szacunkiem do palaczy, bo absolutnie nie chciałabym kogoś urazić, ale cenię sobie świeże powietrze i gdybym chciała napawać się "cudownym" aromatem dymu, wolałabym przycupnąć na szczycie domu i powdychać ten z komina, bo przynajmniej taniej by to wyszło.

Z domotywatorów, na których można się natknąć na ciekawe rzeczy. Choć na tę stronę nie zaglądam, natknęłam się już wielokrotnie na fb na interesujący obrazek.







To przykre, ale obawiam się, że coraz częściej prawdziwe.




Do poczytania ;)

poniedziałek, 15 października 2012

"Dialog"

-Jej, to ty chyba jesteś strasznie wierząca?
-Na tyle, że nie rozumiem, co to znaczy być strasznie wierzącym.
-Kiedy byłaś ostatnio w kościele?
-Wczoraj.
-A wcześniej?
-Przedwczoraj.
-O matko.
-Wierzysz i kochasz, więc pragniesz jak najwięcej czasu spędzić na modlitwie. To cię umacnia i naprawdę pomaga podczas codziennej wędrówki. Masz mnóstwo obowiązków, przytłaczają cię, a kiedy "wyłuskasz" te pół godzinki z napiętego grafiku, wszystko staje się prostsze, jaśniejsze, lepsze. Ty się stajesz lepszym.

piątek, 12 października 2012

Kobieta

"Kobieta jest szczęśliwa, gdy ma dwa różne imiona: kochanie i mama."

-Słodkie i zaprzecza dzisiejszemu stereotypowi o Matce-Polce.

Nie podoba mi się to określenie. Kobieta właściwie sama wybiera swoją drogę  (nie rozważam sytuacji patologicznych, innych "wyjątkowych" przypadków), ponieważ ma własną wolną wolę. Buntujecie się przeciwko każdemu "NIE dla... homoseksualizmu/aborcji/eutanazji..." ,tak istotnych dzisiejszych PROBLEMÓW, a jesteście niesamowicie nietolerancyjni wobec wykorzystania wolnej woli przez kobietę, matkę, żonę, wyśmiewając ją, uważając za głupszą/zacofaną.

Zwracam się do części z was. Wierzę, że mimo wszystko większość siebie nawzajem szanuje, każdego człowieka obok.

Zauroczenie

Nie wiem, jak to się dzieje. Spotkam kogoś i po prostu bum, trach, ciach, nie mogę przestać o nim myśleć. Z reguły trafiam, jak kulą w płot. Bezsens sytuacji dobija, gdy uświadamiam sobie, że drugiej stronie jestem zupełnie obojętna. Marzenie bliższego kontaktu dostaje strzałą niewidomego amora zamiast mojego obiektu westchnień i powoli obumiera, sprawiając, że jestem coraz bardziej smutna, mam mniej... energii do życia, do bycia. Umieranie to trwa u mnie od około pół do całego, jednego, okrągłego roku. Że też muszę być taka trwała w uczuciach! :)

Bardzo bym chciała żeby ten złośliwy, upośledzony amor trafił wreszcie nie tylko we mnie.

I wiecie? Nikt tak nie potrafi rozczarować, jak płeć przeciwna. Myślą, że jeśli powiedzą, wszystko zrozumiemy i "nie będzie sprawy".

Maria Koterbska - "Mój chłopiec w piłkę kopie" - stara wersja, ale jakże... aktualna ;)

I na deser: Kasia Sobczyk - "Mały książę". Takie zbytnio spokojne, jak dla... większości. Nooo, trudno ;p

Do poczytania ;)

środa, 10 października 2012

MiniCOŚ

Mam jedynie chwilkę.

Wstawiam, ponieważ uznaję, że przydatne nie tylko mi.

"Wejście do polszczyzny obcych z pochodzenia cząstek typu anty-, eks-, mini- czy super- odgrywa istotną rolę we wzbogacaniu naszego języka. Trudno już sobie wyobrazić nasze porozumiewanie się bez takich wyrazów, jak antytalent, minispódniczka czy supermocarstwo.
Cząstka mini- należy we współczesnej polszczyźnie do szczególnie produktywnych. W naszych czasach już nie wystarczy powiedzieć na coś, że jest krótkie czy niewielkie – teraz mówi się mini-. Małe gastronomie muszą koniecznie mieć na początku swej nazwy dodatek Mini. Nawet takie słowa, jak słowniczek, w których już przyrostek ‑ek świadczy o niewielkich rozmiarach desygnatu, opatrywane bywają dodatkowo cząstką mini- (i powstaje minisłowniczek). Ta słowotwórcza przesada dotyczy również rzeczownika minikotlecik.
Według Uniwersalnego słownika języka polskiego z 2003 roku pod redakcją Stanisława Dubisza mini- jest to „pierwszy człon wyrazów złożonych wskazujący na małe rozmiary lub małą długość tego, co jest nazywane przez drugi człon, np. minispódniczka, minikabaret, minireportaż”. Należy pamiętać, że w języku polskim wszystkie tego typu cząstki – rodzime i obce – pisze się łącznie z wyrazami pospolitymi. Poprawny jest zatem tylko zapis minikotlecik.
Jednak reguła ta w odniesieniu do cząstek zapożyczonych jest słabo przestrzegana. Nawet w wielu słownikach czy katalogach możemy znaleźć słowa z cząstką mini- pisane jako dwa wyrazy, na przykład Mini Słownik (na karcie tytułowej), lub z łącznikiem, na przykład mini-słownik. Choć taką pisownię spotykamy często, jest ona niepoprawna.
Regułę łącznej pisowni cząstki mini należy stosować w sytuacji, gdy człon mini znajduje się przed określanym rzeczownikiem. Natomiast gdy znajduje się on po rzeczowniku, zyskuje status samodzielnego wyrazu (przymiotnika), toteż piszemy go oddzielnie, czyli poprawny jest tylko zapis kotlecik mini."

Natalia Naumiuk

Zostałam minidziennikarką w młodzieżowej gazecie mojego miasta! Zostałam o to poproszona! YEAH!


Do poczytania ;)

środa, 3 października 2012

Przemowa

Mieliśmy zadaną do napisania przemowę z polskiego na temat dowolny. Świetna możliwość wykazania się i nadrobienia ocen. Czasu - tydzień. "Cudownie! Napiszę w weekend!" Nie wyszło jednak tak do końca cudownie, gdyż przypomniałam sobie o tym wczoraj, a praca do wygłoszenia w auli przy klasie i nauczycielu była na dziś. Miałam, więc dużo pracy, a wizja testu z wiedzy pierwszej klasy z łaciny absolutnie mnie nie pocieszała.
Mam jednak taki nawyk, że pójść do szkoły w ogóle nieprzygotowana po prostu nie potrafię. Siedzę przy biurku tak długo, aż chociażby te prace domowe będą zrobione.
Do pomocy w wybraniu ciekawego tematu obrałam sobie moją kuzynkę, która była na tyle leniwa, że postanowiła mi jedynie zająć trochę czasu głupotami. Dostaje właśnie reprymendę, obibok jeden. ;P
Nasunęła mi jedynie jedną dobrą myśl. Skorzystanie z tekstów, które już zdążyłam tu jako buntowniczka zamieścić.
Homoseksualizm - zbyt drastyczny, sprzeczki i ubiór w świątyni jakoś mi na tą przemowę nie pasował, ale wiara...
Przerabianie zajęło mi godzinę. Tekstu wyszło sporo po poprawkach a z racji, że mieliśmy się zmieścić na jednej stronie A4 wydruku, musiałam zmniejszyć interlinię, czcionkę, poszerzyć marginesy. O dwudziestej miałam to za sobą, będąc pewną, że śmiało zgłoszę się do odczytywania jako jedna z pierwszych by zdobyć lepszą ocenę. Wybierając się dziś do szkoły, wciąż tkwiłam w tym przekonaniu. Jednak po przeczytaniu pracy jednej z najlepszych uczennic, stwierdziłam, że chyba się porwałam na zbyt poważny temat. Wątpliwości przybywało i przybywało. Stres...  Już na lekcji polskiego pierwsze przedstawione prace były lekkie, zabawne. Zdecydowałam, że obędę się bez "super stopnia". Aż klasa wybrała mnie do oracji i nie miałam wyjścia. Idąc, miałam ogromną ilość wątpliwości, chciałam się jakoś stamtąd zwinąć. Mój tekst był dodatkowo jednym z najdłuższych w klasie. Rozpoczęłam i z czasem jakoś tak było mi coraz łatwiej to przedstawiać. Nie bałam się wcale krytycznych opinii, przecież to moje zdanie, moja przemowa, mam prawo ją wygłaszać, szczególnie do tego poproszona. Szybko i gładko poszło. W auli zrobiła się idealna cisza, a gdy zeszłam z mównicy, usłyszałam oklaski i to była cudowna nagroda. Moja praca została uznana przez nauczycielkę za najlepszą, a mnie samą pochwalono za odwagę cywilną do wygłaszania i odkrywania skrawka siebie przed tak surowymi odbiorcami jakimi są moi rówieśnicy.
Byłam z siebie okropnie dumna. Cieszyłam się, że mi się udało.
Nie zawsze nasze poglądy i opinie spotkają się z taką reakcją. Aaaa, dla sprostowania: oklaski to nie był objaw zgadzania się społeczności klasowej ze mną. Wielu z nich jest niewierzących, ale nie o to tu chodziło. Musimy mieć odwagę do wygłaszania własnych zdań. Wątpliwości towarzyszą nam niemalże nieustannie, ale niech nas raczej utwierdzają albo nawracają. Nie obawiajmy się szyderstw, negatywnego odbioru, każdy zasługuje na własne pięć minut w tym dialogu życia.

I starajcie się pamiętać o pracach zapowiadanych dużo wcześniej. Diametralnie korzystniej jest się do tego wziąć z odległości kilku dni, niż na ostatnią chwilę. :) Oszczędzajmy swoje nerwy. 

Choć nie jestem zwolenniczką takiej muzyki, wysłano mi link i wysłuchałam. Spodobało mi się i polecam wam również. Okazuje się, że nie warto trzymać się jednego gatunku, bo dużo ciekawiej i korzystniej jest pomiędzy nimi "skakać" w zależności od sytuacji, własnego nastroju czy znajomych, którzy również potrafią polecić coś fajnego.
Nightwish - "Amaranth"

Na facebook'u również możemy się dopatrzyć czegoś fajnego. Tu także muzyka:
http://spar-row.com/

A książki?
Są cudowne, kocham je. O stokroć skuteczniej potrafią mnie przenieść w inną rzeczywistość, świat wyobraźni, do którego nie sięga realność. Teraz czytam "Potop" jako lekturę szkolną. To kolejne genialne dzieło Henryka Sienkiewicza. Gdybym miała więcej czasu, sięgałabym częściej po jego dzieła. Musiałże pisać takie tomiska?

W piątek wybieram się do warszawskiego teatru i już nie mogę się doczekać.
Sztuka, sztuka, sztuka. Kultura, kultura, kultura. Muzyka, teatr, literatura....
Może źle wybrałam licealny profil? ;) Nieee ;)

Powodzenia w końcówce szkolnego tygodnia.
Do poczytania;)

niedziela, 16 września 2012

Róża

Oglądałam wczoraj wieczorem film. Na odstresowanie włączyłam sobie komedie romantyczną, przewidywalną, nudną i ze "wzruszającym" zakończeniem, amerykańskie "Jak w niebie" z Reese Witherspoon w roli głównej. Zaskoczyłam się filmem już na samym początku. Pierwszy raz spotkałam się ze "śmiercią" głównej bohaterki w ciągu pierwszych piętnastu minut. W każdym bądź razie wczorajszy seans sprawił, że zaczęłam rozmyślać nad tą idealną drugą połówką (bo przecież film skończył się "uroczym" szczęśliwym zakończeniem). Błądziłam, błądziłam aż dotarłam myślami pod furtkę tematu o najlepszych prezentach. Wyobraziłam sobie moją na razie kompletnie wyimaginowaną drugą połówkę z bukietem róż, tych moich ulubionych, różowo-pomarańczowych, delikatnych i jaskrawych jednocześnie, o pięknym zapachu. Wizja wręcz abstrakcyjna.
Uwielbiam dostawać kwiaty. To jedyny niepraktyczny podarunek, który mnie tak cieszy. Albo raczej uwielbiałabym, gdybym je dostawała.
Kwiaty dostałam raz, na urodziny, od przyjaciółki. Miało to miejsce bodajże 4 lata temu, nie powtórzyło się, ale dziękuję ci A.S., że mnie w ten sposób dopieściłaś.
Beznadziejny wiek. Od rodziny - pieniądze, od znajomych - prezenciki, a ja bym chciała kwiatka. I co? ...

Pokusiłabym się o zdanie, że wiele kobiet uwielbia dostawać kwiaty. Jeśli jest na ciebie zła, coś przeskrobałeś lub po prostu chciałbyś jej zrobić niespodziankę, kup bukiecik jej ulubionych, poczuje się doceniona i szczęśliwa.

Nie mogłam znaleźć w internecie mojego ulubionego gatunku róż, a zdjęcia ich nie chciało mi się robić, mimo że rosną przed domem. Wstawiam inne, też ładne.

Do poczytania ;)

środa, 12 września 2012

Sprzeczki

Dlaczego my się tak często sprzeczamy? Dlaczego się nawzajem obrażamy? Przecież jesteśmy sobie wszyscy bardzo potrzebni.
Czyjaś nawet niechcący urażona duma i .... BACH!
CZEMU?!
Wystarczy źle odczytać czyjeś intencje między wierszami jego wypowiedzi, ba (!), wystarczy się gdzieś spieszyć, być zestresowanym, żeby kogoś bliskiego słowem bardzo skrzywdzić, własnym słowem osobę, która jest nam bliska. Jesteśmy zawzięci, uparci, nie wybaczamy.
To też powinno być karalne. Człowieka można dużo trwalej i mocniej ugodzić ostrzem własnej wypowiedzi, niż fizycznym nożem.
To właściwie jest karalne. Nie "właściwie". JEST! Tyle że często o tym zapominamy, może nawet w to nie wierzymy. Sąd nad naszą duszą wydaje się odległy i w dodatku abstrakcyjny, więc zbaczamy z drogi.
Mam wielkie szczęście, że wiem którędy powracać.

Po ostatnim poście usłyszałam w końcu głos odbiorcy. Bardzo mnie to ucieszyło. Zapraszam do dyskusji, ale proszę, ZDROWEJ. Nie przepychajmy się, a opowiadajmy o własnym poglądzie, sposobie patrzenia na świat, na różne wydarzenia. Choć to nie to jest inspiracją do obecnego wpisu, myślę że i w tym miejscu mogę pokusić się o stwierdzenie, iż kłótnie są bez sensu.

Serdecznie pozdrawiam pierwszą komentującą na moim blogu. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Choć nie zgadzam się z tobą w kwestii, o której napisałaś, to szanuję twój pogląd.

Zbliża się jesień, deszcz za oknem nie pozwala o tym zapominać. Początek tygodnia był dla mnie ciężki -> ogrom pracy. Teraz się troszkę relaksuję.
Uwielbiam się relaksować. ;)
Zrobię sobie kakao albo raczej wyobrażę je sobie, bo od wczoraj skończyłam z jutrowaniem (patrz: tłumaczenie na końcu postu ;) ). Jestem na diecie.
Więc... zamknę drzwi, włączę dobrą muzykę (Vivaldi <3), usiądę na łóżku pod cieplutką kołderką i poczytam dobrą książkę (dzieło Henryka Sienkiewicza oczywiście), słuchając oprócz dźwięków balsamu "Jesieni" genialnego kompozytora stuku puku kropel deszczu. Mój pokój jest na poddaszu.

Podobno mam okropnie udziwnione upodobania, gust. Coś w tym pewnie jest, ale jeśli jest tu chętny do podzielania moich wrażeń, oto pierwsza furtka:

Antonio Vivaldi - "Jesień"


Obiecane tłumaczenie mojego słowotwórstwa:
JUTROWANIE- odkładanie czegoś (np. diety) na kolejny dzień i kolejny, i kolejny, i kolejny... W końcu jutro, jeśli jest, jest jutro.




Ardua quisque via est.  <- Taka mała poprawka do sentencji, którą kilka dni temu przeczytałam. Anonimowy autor chyba się nie obrazi, skoro nie podałam jego nazwiska. ;)

Do poczytania ;)

niedziela, 9 września 2012

Homoseksualizm

Rozmowa z kimś zainspirowała mnie do poruszenia tu tematu homoseksualizmu, czyli pociągu seksualnego do tej samej płci. Takie wyjaśnienie dla tych, którzy tego terminu jeszcze nie poznali, choć to w dzisiejszych czasach chyba niemożliwe. Niemożliwe przede wszystkim dlatego, że utarło się przeświadczenie o "nietolerancyjności" naszego narodu wobec "nowoczesności".  O jaką nowoczesność tu chodzi? Wydaje mi się, że nie ma ona właściwie nic wspólnego z rozwojem cywilizacji, z nowymi czasami. Miałabym na myśli raczej odzew homoseksualistów wobec braku akceptacji ze strony katolickiego narodu. Na szczęście wielu z nas wciąż trwa w wierze i nie może po prostu godzić się na tego typu odmienność wokół nas. Przecież to wcale nie jest nowe. Problem homoseksualizmu towarzyszy ludzkości od zawsze, był tępiony w starożytności i później, a teraz? Obecnie nazywany jest normalnością w nowych czasach XXI. wieku. Katolicy są tępieni i wyśmiewani za swoje "staroświeckie" poglądy, które w rzeczywistości nie zmieniają się od tysięcy lat.
Biorąc pod uwagę samą naszą ludzką anatomię, trzeba przyznać, że odmienność ta nie jest naturalna, nie jest normalna.
Potwierdzono z resztą, iż jest to zaburzenie, zaburzenie wyleczalne. A to już o czymś świadczy.
Nie chciałabym przynudzać na tematy tak często poruszane w mediach, z tym że...
Jestem wierząca i nie potępiam homoseksualizmu, ale i nie zamierzam tolerować. Chciałabym w jakiś sposób pomóc osobom, które często na skutek różnych dziwnych przeżyć chociażby w dzieciństwie "odnajdują" w sobie takie "uczucia". Ludziom zagubionym należy pomagać, nie potępiać. Więc przepraszam za każdy raz, kiedy katolik kogoś takiego wyśmiał, obraził, zamiast pomóc, ale i proszę o zrozumienie naszego stanowiska w tej sprawie i zaprzestanie obrażania nas za to, że jesteśmy wierni własnym przekonaniom, własnej wierze. Czy nie bywa czasem tak, że w dzisiejszym dziwactwie świeżego wieku, to katolicy są wyśmiewani? Tak nie powinno być. MY niczego dziwnego nie robimy.
Zrozumcie to, jak chcecie.

"Dziwny jest ten świat..." - ten fragment utworu Czesława Niemena jest tak powszechnie znany i tak często używany, że coś w tym jednak musi być. ;)

Do poczytania ;)

niedziela, 26 sierpnia 2012

Ubiór w świątyni

Dziś po Mszy Św. tradycyjnie zrobiliśmy sobie z rodzicami herbatkę i przycupnęliśmy wszyscy razem, co się w praktyce rzadko zdarza, do stołu w kuchni. Nie pamiętam już, jak się zaczęło, ale rozgorzała gorąca dyskusja. Oooo, momentami naprawdę gorrrrąca.
Precyzując temat, powiedziałabym, że rozmawialiśmy o stroju godnym/niegodnym miejsca świętego. Nie dyskutowaliśmy jednak, jak by wielu mogło pomyśleć, o powszechnych coraz bardziej dekoltach, półgołych plecach, czy bardzo MINI spódniczkach. Zaczęliśmy od niewinnych adidasów, takich po prostu zwykłych butów sportowych.
Uwielbiam dyskusje, takie zdrowe są na prawdę bardzo ciekawe. Dopóki nie przerodzą się w kłótnie i tego właśnie staram się w domu u nas pilnować. Wszyscy mamy dość... silne ( ;) ) charaktery, toteż nie tak prosto powstrzymać chociażby moją mamę - dość konserwatywną i porywczą, od obrażania ludzi . Mi chodzi o wygłaszanie własnych opinii i poglądów. Siedziała nas przy stole czwórka. Pomyślcie, to aż cztery różne kombinacje zdań na miliony różnych tematów. To aż fascynuje!
Rozpocznę od przedstawienia stanowiska mojej mamy, które mnie zazwyczaj drażni i bulwersuje, ale dziś O DZIWO! (choć nie mówi się "o dziwo", tylko "proszę pani" ;) ) opanowywałam się i wszystkich grzecznie wysłuchiwałam. Nie chciałam popsuć dyskusji, które tak uwielbiam, na rzecz kłótni.
Mama rozpoczęła właściwie całą rozmowę swoim zdaniem na temat nieszczęsnych adidasów na nogach "ministrantów, którzy przy ołtarzu powinni ubrani odświętnie oddawać hołd Bogu". No raczej, w końcu dla Boga tam przebrani stoją, ale dlaczego by nie w adidasach. Chociażby japonki - jako klapki wakacyjne rzeczywiście jakoś mi się z Mszą "gryzą", ale sportowe obuwie?
Moja siostra (z nią najbardziej lubię dyskutować; młodsza nieco ode mnie ma tak ciekawe poglądy, że gdybyśmy rozmów tak często nie kończyły kłótnią, paplałybyśmy dniami i nocami) odpowiedziała mamie, iż takie adidasy często dla chłopców nastolatków są najlepszymi, wypastowanymi butami, które (BA!) może kupili nawet za własną pierwszą pensję. Nawet jeśli nie zakładają ich, biorąc pod uwagę, że to ich najlepsze buty, to przecież podchodząc do szafki, je wybierają. WYBIERAJĄ... SAMODZIELNIE! Jeśli nie łamią przy tym ogólnych zasad "w miarę" dobrego zachowania, to komu?co? do ich wyboru. Niech się czują ubrani jak najlepiej, przychodzą tam dla Boga, a nie dla sąsiadów i ciotek-klotek wertujących spojrzeniem każdego co niedziela.
-Ale to źle o nich świadczy! Są źle wychowani. Mnie od małego uczono, że na niedzielną Mszę Św. należy założyć najlepszy odświętny strój, a nie taki jaki mamy na sobie przez cały tydzień. Jako katechetka być może nawet powinnam im zwrócić uwagę.
Tak, moja mama jest katechetką, co nieco pogarsza sprawę, bo uważa, że na tematy dotyczące Kościoła i wiary, wygłasza zdania zawsze nieomylne. Błądzi!
Z całym szacunkiem, ale jeśli głowy Kościoła w chociażby średniowieczu trafiały się tak błądzące, to taka katechetka... No, właśnie.
 Mama przywołała też opinię na ten temat jakiegoś profesora z jej uczelni, księdza profesora. Opinia ta oscylowała w granicach zdania mamy. 

Ja uważam, że nie ma większego znaczenia, jak jesteś do świątyni ubrany. Jeśli cię nie stać albo po prostu nie czujesz potrzeby "odwalania się", to to twoja sprawa. Nikt ci ani koszuli, ani butów wybierać nie powinien. Pamiętaj tylko, że to miejsce jest święte dla wielu, więc z szacunku chociażby dla tych ludzi obok ciebie, a jeśli wierzysz, to z szacunku dla Stwórcy, nie pokazuj biustu albo pośladków. Jesteśmy tylko ludźmi, często kierujemy się stereotypami wgrywanymi na nasze twarde dyski z pokolenia na pokolenie, ale pewne się zmieniają. Gdybyśmy głosili tylko zdania i opinie, które zostają nam wpojone, jeszcze będąc maluchem i gdybyśmy nie czuli potrzeby wprowadzania zmian, które nazywamy potem ROZWOJEM, skakalibyśmy po drzewach, bo nikt by się na ziemię zejść po prostu nie odważył.

Co uważacie na temat adidasów u ministrantów czy u wiernych w świątyni? Jaki ubiór w tym miejscu uważacie za wciąż stosowny. Odezwijcie się odbiorcy, bo jestem ciekawa i waszych zdań.

Ale się rozpisałam...

Do poczytania ;)

niedziela, 19 sierpnia 2012

Miłość

Wróciłam. Już jakiś czas temu z resztą.
Było cudownie. Mimo że podobno nie jestem towarzyską osobą, poznałam masę świetnych ludzi. Ludzi w moim wieku, wesołych, zabawnych i mądrych. Brzmi to dość dziwnie, ale chcę przez to powiedzieć, że są to osoby po prostu normalne, naturalne, nieczujące potrzeby udawania kogoś, kim nie są. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie. ;)

Miłość... Nie wykluczone, że "gówno na ten temat wiem", ale wybaczcie.
Mamy mnóstwo różnych koncepcji na temat miłości, a samo pytanie, czym ona jest, to typowe rozpoczęcie "filozofowania", czyli udawanie, że się coś na dany temat wie i odpowiadania najbardziej zmetaforyzowaną tandetą.
Nie pogardzam takimi próbami, ale czy miłość nie ma nam się po prostu "zdarzać"? Czyż nie ma być emocją, uczuciem towarzyszącym nam przez życie? W różnych postaciach rzecz jasna. Nie porównujmy  miłości do męża/żony, rodzica, dziecka, rodzeństwa, ... kochanka ;D To bez sensu.
Na początek zerknę, jaką definicję miłości serwuje nam powszechnie znana wikipedia.org.
Miłość – podstawową definicją jest pragnienie szczęścia dla drugiej osoby (ewentualnie siebie bądź innego ważniejszego bytu). Miłość często jest rozumiana jako dowolna ilość emocji i doświadczeń zachodzących z powodu silnej więzi. Słowo "miłość" może odnosić się do wielu różnorodnych uczuć, stanów i postaw, poczynając od ogólnego zadowolenia, a kończąc na silnej więzi międzyludzkiej, jednakże nie jest ona sama w sobie uczuciem. Rozmaitość użyć i znaczeń połączona z zawiłością uczuć i postaw składających się na miłość powoduje, że miłość jest niespotykanie trudna do zdefiniowania, nawet w porównaniu do innych stanów emocjonalnych. Miłość w ujęciu zgodnym z powyższą definicją umożliwia samorealizację wskutek obecności drugiego człowieka.
Hmm, też racja.
To może sikora.art.pl:
Miłość to nieracjonalne uczucie bliskości - oparte na emocjonalnym sprzężeniu zwrotnym.
Ooo, to mi się podoba, wreszcie krótkie i zwięzłe, zdaje się, że i prawdziwe. Cud, miód, malina. Ale czy to nie czasem tylko kolejna hipoteza?
MIŁOŚĆ mamy obok siebie, w drugiej osobie. Przydarza się nam i myślę, że jest trwała. Ulotnej nie mianowałabym miłością. Kochajmy, bo to nam daje sens życia, to jest nasz sens życia. Rodzimy się w miłości i dzięki niej, z nią żyjemy i do niej dążymy. Towarzyszy nam nieustannie. Jest mądrzejsza od nas, więc darujmy sobie jej żałosne definiowanie.
Niech będzie i nie waży się nas opuszczać. ;)
Taki leciutki i króciutki temat rzeeeka na ponad trzydziestostopniowe popołudnie. ;p


Do poczytania ;)

niedziela, 5 sierpnia 2012

Wiara

Jutro wychodzę na 8-dniową pielgrzymkę do Częstochowy, pomyślałam więc, że coś wypada napisać. Zniknięcie na właściwie 9 dni po pierwszym poście nie rokowałoby najlepiej.
Przy okazji wpadło mi do głowy, że można by tu poruszyć temat wiary. Dość drażliwy, w dzisiejszych czasach nasuwa się wręcz... kontrowersyjny. Tak, kontrowersyjny, mimo że żyjemy w kraju o typowo katolickich korzeniach i takiej też historii.
Ja należę do Kościoła rzymsko-katolickiego i bynajmniej nie skończyłam na chrzcie. Mam smutne wrażenie, że dziś wielu z nas "należy" do wspólnego Kościoła tylko dlatego, że rodzicom w danym czasie nie wypadało dziecka nie chrzcić. Przy zmianach XXI. wieku ludzie buntując się przeciwko temu co "powszechne więc złe" odłączają się. Oczywiście to nie jedynie bunt. Szanuję decyzje ludzi otaczających mnie, ale czy nie jest tak, że nasza społeczność protestuje przeciwko Kościołowi kojarzonemu z rzymskimi patriarchami - a to przecież my, np. ja, dlatego że dzisiejszemu człowiekowi zwyczajnie nie chce się po tygodniu pracy w niedziele ruszyć do kościoła czy po dniu harówy pomodlić. Nie zastanawiamy się nawet nad tym. Życie przeżywamy, od małego będąc nauczonym, że "zarabiać trzeba, a nie filozofować o dupie marynie".
Z perspektywy nastolatka muszę przyznać po przemyśleniach, że bunt w sprawie wiary to dziś właśnie bycie "tym nudnym, staroświeckim katolikiem". Z początku zapewne zaprzeczysz, ale pomyśl, czy czasem chociażby w szkole tak nie jest? Dziś przyznanie się do wiary to OBCIACH i to ogromny, bo o innym PRZYPALE społeczność szkolna szybko zapomni pod wpływem natłoku nowinek, ale o twoim wyznaniu, nie zapomną. Może nie w każdej szkole, klasie tak jest. Nie wiem, bo ja o swojej wierze mówię głośno i otwarcie, staram się czytać Biblię, okazjonalnie i encykliki żeby potrafić obronić chociażby wyznawane przeze mnie dogmaty.
Chodziłam do katolickiego gimnazjum, właściwie to był to zespół szkół, ale w liceum nie zostałam, muszę przyznać trochę ze wstydem, że mimo iż było katolickie, to 90% mojej klasy mówiło głośno, że są ateistami, a wiarę katolicką wyśmiewało.
Dziś modne również się staje niechrzczenie dzieci czy niedopuszczanie ich do Komunii przez "wierzących" rodziców by nie wybierać za nie. Ja zostałam ochrzczona bodajże w czerwcu, miałam więc ok. 2 miesiące. Potem przystąpiłam do Komunii w wieku 9 lat, rok temu do bierzmowania. Nie czuję żeby mi coś nakazano albo wmówiono. Dziś jestem katoliczką i codziennie wybieram samodzielnie: czy wstawać i szykować się z rana w niedzielę do kościoła czy spać?, czy modlić się w ciągu dnia czy oglądać w internecie kolejny odcinek Kuby Wojewódzkiego?.
 Komentujcie, co na ten temat uważacie, z czym się zgadzacie a z czym nie. Zapraszam do dyskusji.

Na koniec i przed dłuższą nieobecnością polecam nową płytę Moniki Brodki - "Granda". Smacznie i ciekawie. Moja ulubiona piosenka z tego albumu to "Krzyżówka". Wysłuchajcie. Jedna z piosenek jest w języku francuskim, co jednak częste nie jest wśród naszych polskich gwiazdeczek. Choć pełnej francuszczyzny tam nie czuję, to jednak miło się słucha. Krótko: świetny powrót wokalistki.

Monika Brodka- "Krzyżówka"


Do poczytania ;)

Start

Witam,
to mój nowy blog, pierwszy blog. Jestem kompletnie zielona w tej krainie, ale wychodzę z założenia, że dam radę. 28 kwietnia skończyłam 17 lat. Myślę, że więcej informacji niż wiek, nie musicie znać.
Przyznam się, że pomysł założenia bloga łyknęłam podczas oglądania filmu, jakiego - domyślicie się po moim loginie tutaj. Buntowniczka - oszczędzę wam sprawdzania. Nie przepadam za podobnymi do siebie i masowo produkowanymi ostatnio dla pieniędzy filmami "dla młodzieży" Disneya. Do pozostania na telewizyjnym programie zmusiła mnie nuda w wakacyjną niedzielę. Oj, nie pomyślcie tylko, że nie przepadam za nudą, kocham ją, dziwnie bardziej niż szkolne podręczniki. ;)
Kto oglądał film, być może już zna ideę mojego świeżego bloga. Chciałabym pisać na tematy mi bliskie, o tym, co mnie irytuje, fascynuje, dziwi czy drażni. Wobec tego na tematy bliskie i reszcie nastolatków, ale niech czyta, kto chce. Niech czytają wszyscy. Być może mój blog nie osiągnie żadnego sukcesu i jego oglądalność będzie na tyle niska, że w końcu stwierdzę, iż produkowanie się dla jednej osoby dziennie - przyjaciółki, nie ma sensu. Być może, ale na razie jestem pozytywnie nastawiona i skrycie liczę na to, że buntowniczka13 odniesie sukces bez reklam. Tak, nie chciałabym się afiszować z tym blogiem, kłóciłoby się to z jego ideą. Wolę być tu dość anonimowa i oglądalność zyskiwać tylko ciekawymi postami.
Przyrzekam, że nie będę sobie pozwalała na głupie tematy i wpisy typu:
"właśnie wstałam i idę na śniadanie. co lubicie jeść na śniadanie?" .
Powtórzenie w przykładzie jest celowe. ;)
Wolę tu przez miesiąc nic nie dodawać, jeśli nie będę miała niczego ciekawego do powiedzenia.

Piszcie, co powinnam zmienić w strukturze bloga. Jeszcze nie ogarnęłam bloggera. ;)

Dość długi ten "Start" mi wyszedł.
Skrycie liczę, że choć przypadkiem ktoś tu wpadnie i napisze mi, o czym chciałby poczytać, czy to, co na razie napisałam mu się podoba.

Do poczytania.

PS.: Niech "Do poczytania" stanie się tutaj tradycyjnym zakończeniem postu. Lubię takiego typu monotonność. ;)