Dziękuję.
400 odsłon - tak równo, tak fajnie. Cieszę się, że ktoś czyta to, co tu skrobię. 400 to więcej wejść niż ja i moja kuzynka klikamy. Jeszcze raz dziękuję.
Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu. Ogrom pracy mnie przytłacza. Na ten weekend miałam zaplanowane wiele, ZA wiele, jak się okazało - kończy się sobota, a ja nie zrobiłam niczego. Rozleniwiłam się, a przecież MATURA SIĘ ZBLIŻA.
To ważny egzamin, wiem. Nie dyszcie mi jednak tego wycapslockowanego zwrotu nieustannie. Mnie to nuży i wcale nie motywuje.
Dziś obchodzę "400-lecie" (
żartuję), więc nie będę przynudzać o maturze. Za rok to mi przesłoni okno na rzeczywistość, jeszcze za wcześnie.
Nie wiem, ile dokładnie, jednak kilka ostatnich postów ... przespałam, próbując was i siebie zadowolić linkiem. Na swoją obronę mam jedynie to, że wwwuje te nie były przypadkowe, na prawdę cenię wyszczególnione "obiekty". Śpiewałam te konkretne piosenki, ćwiczyłam i doszłam do wniosku, że niezależnie od tego, ile czasu temu poświęcę, nie wykonam piosenki jak Whitney czy Celine. (
ale po cichu mogę, ok? ;))
Dzisiejszy post, który ... (UWAGA! zmartwię was) ... dopiero się zaczyna, dedykuję pewnej, jak dotychczas zaobserwowałam, wartościowej osobie, A.K., a także tym czterystu osobom, które kliknęły i, w niektórych wyjątkowo wytrwałych przypadkach, nawet przeczytały.
Nie wprowadzam już do tematu. Wejdźcie do niego sami, czytając. ;)
LOVELAS??? Kimże/czymże jest to dziecko XXI. wieku?
Nie powiem wam sama od siebie. Nie mam zielonego pojęcia. ;)
Stwór dziwny, gdyż nawet Google od razu nie przychodzi mi z pomocą. Z początku, zamiast opasłej, niekiedy niezrozumiałej, niekiedy niewłaściwej definicji w Wikipedia.org, wyświetla mi się... teledysk "utworu" Tomasza Niecika. Z całym szacunkiem dla tego "artysty", ale ... myślę... "CHAMSTWO! Wyjaśniać mi tu macie, a nie zaśmiecać głowę." Jednak nie słuchają ci nieokreśleni adresaci, gdyż jak byk widnieje kolejny tomaszoniecik. Szukam dalej, nieco zniecierpliwiona i... jest!!! Forum!!! Zawsze coś. :)
Zacytuję wiec owoc moich poszukiwań:
Lovelas - "1.
mężczyzna/chłopak nadmiernie o siebie dbający, noszący włosy na żel,
obcisłe [czasem damskie] spodnie, równie obcisłe koszulki. indywiduum to
uważa siebie za najprzystojniejszego i mogącego mieć wszystkie 'laski'.
2. Chłopak który wszystkim opowiada o swoich dziewczynach, z każdą
chce być, łatwo się zakoc**je i nie kryje się z tym
3. Mężczyzna, który ma nie wiadomo jakie zdanie o sobie. Uważa się za
8 cud świata . oczywiście jest przystojny, ale bardzo się z tym odnosi.
Bawi się dziewczynami... Zazwyczaj ma kilka na raz
4. plejas, myśli że może mieć wszystkie dziewczyny, myśli że jest
najpiękniejszy i takie tam...
5.Obiekt westchnień płci żeńskiej.
Chłopak, który dba o siebie niemożliwie. Chodzi w obcisłych koszulkach
(szuka ich cały dzień w Manufakturze). Od rana do wieczora siedzi na
fotka.pl oraz GG. Potem wychodzi do Heaven. Myśli, że tam każda du*a
jest jego... Od czasu, do czasu chce zrobić jakiś dym, ale mu nie
wychodzi, bo jest po prostu lovelasem.
Według statystyk najwięcej lovelasów nosi imiona: Artur, Damian, Marek i
Antoni(na)."
Nie wiem, dlaczego naukowiec powyżej zacytowany tak ambitnie wyszczególnia różne (a w rzeczywistości wyjątkowo do siebie podobne) definicje. Chce się poczuć bardziej... encyklopediowo?
Wracając jednak do tego, co dla mnie istotne...
(hihihhi, "obcisłe [czasem damskie] spodnie".... rozwaliło mnie to.... hihi)
Wg mnie i po przeczytaniu tych głębokich, zacytowanych wyżej wypocin przyznaję, iż...
Lovelasa odbieram w podobny sposób do tej biednej artystki, wyśmianej lekko przeze mnie. (to tak dla żartu, nie ze złości czy czegoś innego, jeszcze gorszego) To dla mnie osoba maskująca się nieco za zasłoną wyimaginowanych przez siebie ideałów, często wartościowa, jednak wstydząca się odkryć przez innymi, pokazać własnego wyjątkowego siebie na rzecz obcisłych spodni, żelu na włosach...
W mojej definicji widzę na tyle dużo, że zaczynam odkrywać w niej siebie. To chyba niedobrze. ;D
Dziękuję wam bardzo za to, że wchodzicie, za to, że czytacie, za to, że jesteście. Nawet jeśli weszliście przypadkowo, "nabiliście" te czterysta odsłon, a mnie utwierdziliście w przekonaniu, że warto się tu produkować.
Nie "zaszczycę" was dziś żadnym (nie)fajnym linkiem. Zbyt wiele razy wam to robiłam. Oszczędzę dziś mych cudownych odbiorców. ;D
I indywidualnie już....
KOCHAM!
Przepraszam za dużą ilość błędów.
Do poczytania;)