niedziela, 23 grudnia 2012

Wyjaśnienie

Nie obraziłam się! Ludzie!

Kilka minut po 10. Niedawno wróciłam z Mszy.
W pokoju czyściutko. Pisząc, co jakiś czas odwracam głowę w prawą stronę, by spojrzeć na okno. Mroźny widoczek przestrzeni. Ambitny dopatrzy się nawet Wisły, bardzo ambitny. ;) Czyste niebo, słońce. Oczy się otwierają szeroko, szeroko... i cieszą.


Zapewne przed świętami już mnie tu nie będzie. Życzę więc Bożego Narodzenia! Pięknych choinek, wzniosłej wieczerzy wigilijnej, bogatego (i przystojnego ;) ) Mikołaja, cudownie spędzonych chwil wśród wspaniałych, ważnych dla was ludzi, ale przede wszystkim właśnie Bożego Narodzenia, w sercach.

Nie chcę was torturować kolejną serią 'świątecznych przebojów' ;) .
Abstrahując od klimatu jednego z najpiękniejszych tygodni w roku, polecam dwa utwory:
niespodzianka I
niespodzianka II
Ponownie "niespodzianka" to wyraz przesadzony. Po prostu nie chcę, byście wiedzieli, w co klikacie. ;)
Obie piosenki... uwielbiam. Już.
Obie mógłby mi ktoś zaśpiewać. Ach...

Oglądałam! Po raz setny z bogatą mieszaniną rozmaitych emocji. Różnicą tym razem było szczególne zwracanie uwagi na intelekt głównego bohatera. Dopiero teraz to dostrzegłam.
Chciałabym przeżyć tak wielką miłość, by w obliczu śmierci myśleć wciąż o tej jedynej osobie i mieć pewność, że ona czuje to samo, nawet się nad tym nie zastanawiać. J wspierający, podnoszący na duchu, opiekuńczy mimo paskudnych warunków, zamarzający w oceanie paniki, mnie roztkliwił, rozmarzył. Jeeeeeej...
Ogólnie po raz kolejny doszłam do podobnych wniosków. Film genialny. Ukazał tak wiele różnych postaw ludzkich wobec okrutnego wydarzenia, jak na przykład kobieta (której godności nie pamiętam, ups ;) ) jako jedyna w szalupie pragnąca wrócić z pomocą tonącym, jak ksiądz do końca głoszący Ewangelię, pogrążony w modlitwie, z twarzą pełną lęku, ale i swoistej pewności (przynajmniej dopóki utrzymał się na metalowej poręczy), jak pracownik statku wg mnie najbardziej zaangażowany w akcję ratunkową, zważający by nikogo zimnego, martwego, nieobecnego, wiosłem nie potrącić.
Wielu odbiorców oglądających film ponownie w momencie, gdy J wygrywa bilet, rozczulają się nad jego przyszłym losem, żałują go. On sam natomiast już w wodzie, w obliczu śmierci mówi, że wygrana ta jest dla niego wielkim szczęściem wbrew wszystkim szanownych "nam". Takie niesforne wytknięcie języka przez reżysera, przewidującego, genialnego.


Wesołych Świąt!



(Bądźcie zawsze gotowi na koniec świata.)


Tłumacząc: "D" A.M. IV, 48-50. Rozszyfruj, Dante. ;p


Do poczytania ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz