Trzymając nikomu niepotrzebny rzutnik już zdrętwiałymi dłońmi i w nie do
końca normalnej pozycji, uparcie zapominam o tym, co rzeczywiste.
Wpatruję się w żywą ekranizację moich małych marzeń realizowanych przez
kogoś bliskiego w miejscu szczególnym ze szczególnych względów.
Podziwiam. Nie zazdroszczę. Cieszę się, choć w środku szlag mnie trafia,
że mając naście lat popełniłam już tyle "błędów", że tę realizację samej
sobie uniemożliwiłam. Mam nadzieję, że te "błędy" przynajmniej po
części przerodzą się w coś zaskakującego w przyszłości i nie będzie to
samodzielnie wyłączający się laptop czy samodzielnie zmieniający się
opis na GG czy po prostu samodzielnie zrzędząca ja.
Do poczytania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz