Dlaczego my się tak często sprzeczamy? Dlaczego się nawzajem obrażamy? Przecież jesteśmy sobie wszyscy bardzo potrzebni.
Czyjaś nawet niechcący urażona duma i .... BACH!
CZEMU?!
Wystarczy źle odczytać czyjeś intencje między wierszami jego wypowiedzi, ba (!), wystarczy się gdzieś spieszyć, być zestresowanym, żeby kogoś bliskiego słowem bardzo skrzywdzić, własnym słowem osobę, która jest nam bliska. Jesteśmy zawzięci, uparci, nie wybaczamy.
To też powinno być karalne. Człowieka można dużo trwalej i mocniej ugodzić ostrzem własnej wypowiedzi, niż fizycznym nożem.
To właściwie jest karalne. Nie "właściwie". JEST! Tyle że często o tym zapominamy, może nawet w to nie wierzymy. Sąd nad naszą duszą wydaje się odległy i w dodatku abstrakcyjny, więc zbaczamy z drogi.
Mam wielkie szczęście, że wiem którędy powracać.
Po ostatnim poście usłyszałam w końcu głos odbiorcy. Bardzo mnie to ucieszyło. Zapraszam do dyskusji, ale proszę, ZDROWEJ. Nie przepychajmy się, a opowiadajmy o własnym poglądzie, sposobie patrzenia na świat, na różne wydarzenia. Choć to nie to jest inspiracją do obecnego wpisu, myślę że i w tym miejscu mogę pokusić się o stwierdzenie, iż kłótnie są bez sensu.
Serdecznie pozdrawiam pierwszą komentującą na moim blogu. Bardzo się cieszę, że się odezwałaś. Choć nie zgadzam się z tobą w kwestii, o której napisałaś, to szanuję twój pogląd.
Zbliża się jesień, deszcz za oknem nie pozwala o tym zapominać. Początek tygodnia był dla mnie ciężki -> ogrom pracy. Teraz się troszkę relaksuję.
Uwielbiam się relaksować. ;)
Zrobię sobie kakao albo raczej wyobrażę je sobie, bo od wczoraj skończyłam z jutrowaniem (patrz: tłumaczenie na końcu postu ;) ). Jestem na diecie.
Więc... zamknę drzwi, włączę dobrą muzykę (Vivaldi <3), usiądę na łóżku pod cieplutką kołderką i poczytam dobrą książkę (dzieło Henryka Sienkiewicza oczywiście), słuchając oprócz dźwięków balsamu "Jesieni" genialnego kompozytora stuku puku kropel deszczu. Mój pokój jest na poddaszu.
Podobno mam okropnie udziwnione upodobania, gust. Coś w tym pewnie jest, ale jeśli jest tu chętny do podzielania moich wrażeń, oto pierwsza furtka:
Antonio Vivaldi - "Jesień"
Obiecane tłumaczenie mojego słowotwórstwa:
JUTROWANIE- odkładanie czegoś (np. diety) na kolejny dzień i kolejny, i kolejny, i kolejny... W końcu jutro, jeśli jest, jest jutro.
Ardua quisque via est. <- Taka mała poprawka do sentencji, którą kilka dni temu przeczytałam. Anonimowy autor chyba się nie obrazi, skoro nie podałam jego nazwiska. ;)
Do poczytania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz