niedziela, 26 sierpnia 2012

Ubiór w świątyni

Dziś po Mszy Św. tradycyjnie zrobiliśmy sobie z rodzicami herbatkę i przycupnęliśmy wszyscy razem, co się w praktyce rzadko zdarza, do stołu w kuchni. Nie pamiętam już, jak się zaczęło, ale rozgorzała gorąca dyskusja. Oooo, momentami naprawdę gorrrrąca.
Precyzując temat, powiedziałabym, że rozmawialiśmy o stroju godnym/niegodnym miejsca świętego. Nie dyskutowaliśmy jednak, jak by wielu mogło pomyśleć, o powszechnych coraz bardziej dekoltach, półgołych plecach, czy bardzo MINI spódniczkach. Zaczęliśmy od niewinnych adidasów, takich po prostu zwykłych butów sportowych.
Uwielbiam dyskusje, takie zdrowe są na prawdę bardzo ciekawe. Dopóki nie przerodzą się w kłótnie i tego właśnie staram się w domu u nas pilnować. Wszyscy mamy dość... silne ( ;) ) charaktery, toteż nie tak prosto powstrzymać chociażby moją mamę - dość konserwatywną i porywczą, od obrażania ludzi . Mi chodzi o wygłaszanie własnych opinii i poglądów. Siedziała nas przy stole czwórka. Pomyślcie, to aż cztery różne kombinacje zdań na miliony różnych tematów. To aż fascynuje!
Rozpocznę od przedstawienia stanowiska mojej mamy, które mnie zazwyczaj drażni i bulwersuje, ale dziś O DZIWO! (choć nie mówi się "o dziwo", tylko "proszę pani" ;) ) opanowywałam się i wszystkich grzecznie wysłuchiwałam. Nie chciałam popsuć dyskusji, które tak uwielbiam, na rzecz kłótni.
Mama rozpoczęła właściwie całą rozmowę swoim zdaniem na temat nieszczęsnych adidasów na nogach "ministrantów, którzy przy ołtarzu powinni ubrani odświętnie oddawać hołd Bogu". No raczej, w końcu dla Boga tam przebrani stoją, ale dlaczego by nie w adidasach. Chociażby japonki - jako klapki wakacyjne rzeczywiście jakoś mi się z Mszą "gryzą", ale sportowe obuwie?
Moja siostra (z nią najbardziej lubię dyskutować; młodsza nieco ode mnie ma tak ciekawe poglądy, że gdybyśmy rozmów tak często nie kończyły kłótnią, paplałybyśmy dniami i nocami) odpowiedziała mamie, iż takie adidasy często dla chłopców nastolatków są najlepszymi, wypastowanymi butami, które (BA!) może kupili nawet za własną pierwszą pensję. Nawet jeśli nie zakładają ich, biorąc pod uwagę, że to ich najlepsze buty, to przecież podchodząc do szafki, je wybierają. WYBIERAJĄ... SAMODZIELNIE! Jeśli nie łamią przy tym ogólnych zasad "w miarę" dobrego zachowania, to komu?co? do ich wyboru. Niech się czują ubrani jak najlepiej, przychodzą tam dla Boga, a nie dla sąsiadów i ciotek-klotek wertujących spojrzeniem każdego co niedziela.
-Ale to źle o nich świadczy! Są źle wychowani. Mnie od małego uczono, że na niedzielną Mszę Św. należy założyć najlepszy odświętny strój, a nie taki jaki mamy na sobie przez cały tydzień. Jako katechetka być może nawet powinnam im zwrócić uwagę.
Tak, moja mama jest katechetką, co nieco pogarsza sprawę, bo uważa, że na tematy dotyczące Kościoła i wiary, wygłasza zdania zawsze nieomylne. Błądzi!
Z całym szacunkiem, ale jeśli głowy Kościoła w chociażby średniowieczu trafiały się tak błądzące, to taka katechetka... No, właśnie.
 Mama przywołała też opinię na ten temat jakiegoś profesora z jej uczelni, księdza profesora. Opinia ta oscylowała w granicach zdania mamy. 

Ja uważam, że nie ma większego znaczenia, jak jesteś do świątyni ubrany. Jeśli cię nie stać albo po prostu nie czujesz potrzeby "odwalania się", to to twoja sprawa. Nikt ci ani koszuli, ani butów wybierać nie powinien. Pamiętaj tylko, że to miejsce jest święte dla wielu, więc z szacunku chociażby dla tych ludzi obok ciebie, a jeśli wierzysz, to z szacunku dla Stwórcy, nie pokazuj biustu albo pośladków. Jesteśmy tylko ludźmi, często kierujemy się stereotypami wgrywanymi na nasze twarde dyski z pokolenia na pokolenie, ale pewne się zmieniają. Gdybyśmy głosili tylko zdania i opinie, które zostają nam wpojone, jeszcze będąc maluchem i gdybyśmy nie czuli potrzeby wprowadzania zmian, które nazywamy potem ROZWOJEM, skakalibyśmy po drzewach, bo nikt by się na ziemię zejść po prostu nie odważył.

Co uważacie na temat adidasów u ministrantów czy u wiernych w świątyni? Jaki ubiór w tym miejscu uważacie za wciąż stosowny. Odezwijcie się odbiorcy, bo jestem ciekawa i waszych zdań.

Ale się rozpisałam...

Do poczytania ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz