Mam wyrzuty sumienia, że nie krzyczę, że nie rwę. Powinnam się buntować?
Niesamowite, że po raz kolejny wiedziałam pierwsza. Usłyszawszy telefon, wzięłam kartkę i napisałam list do tej, która odeszła. Nie pamiętam, co w nim było. Przeczytam go za jakiś czas.
Jestem dziwnie spokojna i pogodna między łzami, rozżaleniem.
Z Panem wszystko jest łatwiejsze, niż się wydaje.
Pomacham w czwartek i zapamiętam to, co winnam na długo. Przynajmniej się postaram.
Widzę, jak każdy w swej oryginalności w inny sposób reaguje. Mdleją, płaczą, ze wszystkimi rozmawiają... Niesamowite jak jesteśmy różni.
Powoli witam już ferie. P O C H E M I I ! Cieszę się nimi bardzo, choć przybliżają do tygodnia, który po nich ma nastąpić, a do niego już mi tak nie spieszno. Obym zdążyła zrobić to, co powinnam.
Pierwszy dzień spędzę u fajnej (;D) osoby i jeszcze zaznam gitary! Już dziękuję TEJ osobie za zaproszenie. Kocham cię, słońce. ;*
Do poczytania ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz