"Nie znoszę pisać sms'ów. To ograniczające!"
"Zadaje Pan pytanie - już układam odpowiedź. Nie zdążę jej ułożyć - Pan już się żegna. Jestem zdezorientowana. Tak się nie robi!"
"Cóż to za konfrontacja? Przecież nie istnieje! Nie jestem mądra, wariacie! Przepraszam. ;)"
"Przeczytawszy wiadomości od ciebie (wszystkie!), zasypiam z uśmiechem na twarzy, o tyle szerszym, o ile w stosunku do dnia poprzedniego dłużej mi to zajęło. Miłość?"
- Niekiedy czuję się josephograndowsko. Nie daję sobie jedynie tyle czasu, ile miał on. Gorzej kończę? Oby nie! Oby?
Chciałabym mieć pozytywkę (choć nigdy mi się nie podobały - pachniały horrorem) ze wstępem "Mistletoe & Wine".
Grudzień, a ja przypominam sobie ostatni dzień wypoczynku w Międzyzdrojach, który miał być przedostatnim. Pobyt skrócony z powodu deszczu, w którym tak miło żegnało mi się z miasteczkiem. W ciepłej bluzie (wreszcie poza strefą alergenów) spacerowałam alejkami WPN. Liczyłam, że znajdę Yorka, ale go nie było. ;/ Znalazłam coś innego - część siebie. Chyba bardziej pasuje tu 'odkryłam'. W każdym bądź razie doszłam do nowych wniosków w bardzo przyjaznej atmosferze i to był charakterystycznie cudowny dzień wczasów.
"Proszę by to od Ciebie pochodziło. Co jeśli to nie Ty a jedynie szkiełko?"
Do poczytania;)