Ja marzę, żeby założyć rodzinę i być w niej kobietą na tym właśnie ważnym miejscu. To powołanie. Marzę, żeby w ten sposób współpracować z moim przyszłym mężem. W ten sposób jemu też pomagać, okazywać swoją miłość. Choć zamierzam się edukować i potem podjąć pracę, to nie chcę, żeby zajmowała mi większą część mojego życia, bo mam też kilka innych marzeń. Mój mąż może je spełnić, pracując. Wtedy mogłabym patrzeć, na pierwszy ząbek maluszka, jego pierwszy kroczek, słuchać pierwszego słowa... To się nie każdemu trafia!
Marzę o typowo kobiecym miejscu w rodzinie. Tylko jeszcze po cichutku bym sobie życzyła, żeby mój mąż to też doceniał.
Takie najmniejsze czynności mają duże znaczenie. Urocza jest kobieca niezdarność w pewnych sprawach, ale też kochana niezdarność mężczyzny. Ona pozwala kobiecie czuć się potrzebną i bez słów tego pana w domu, on wtedy może żonie pokazać, jak ją kocha i potrzebuje, bo sobie po prostu nie umie do końca bez niej poradzić.
Tak o tym marzę, że się buntuję, że jeszcze tak nie jest. Tylko nie wiem, czy to bardziej dobrze, że już chcę, czy bardziej źle, że się buntuję.
Z Bogiem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz